środa, 2 maja 2012

3 V

Tak więc jak już wcześniej wspomniałam: zaczęłam biegać. Oprócz tego od kilku dni ćwiczę, kupiłam sobie nawet hantelki, bo dzięki nim szybciej się chudnie (mięśnie=mniej tkanki tłuszczowej). Ja mam te zielone :>
Jak na razie nie czuję jakiejś zbytniej różnicy, ani na wadze, ani w duchu, oprócz zakwasów ma się rozumieć ;P. Ale to tam akurat żadna przeszkoda... Wstałam dzisiaj o 5:15. Myślałam, że chyba oszaleję. Postanowiłam poczytać sobie książkę, no i czytałam. Do 5:53, bo coś mnie wzięło na bieganie, a uwierzcie mi - bieganie dla mnie raczej nie należy do najprzyjemniejszych sportów. Tak więc napisałam rodzicom karteczkę jakby co, że idę pobiegać. Wróciłam tak gdzieś koło 6:15/6:20 może. Nie wiem dokładnie, bo nie patrzyłam na zegarek. Potem zaczęłam ćwiczenia A6W ( już 3 dzień xd, jestem z siebie dumna, bo zawsze jak się za nie zabierałam, to 2 dni były góra), a teraz jest 7:38 i nie wiem co z sobą zrobić, bo spać mi się nie chce. Ugh... Na 11:30 jeszcze jadę na Mszę, bo jestem w poczcie sztandarowym (reprezentuję szkołę) a dzisiaj jest święto. Moja mama nas zawozi. Tak mi się nie chce, no ale muszę. Mam tylko nadzieję, że może jakiś sklep będzie jeszcze otwarty i pójdę na zakupy (woda mi się kończy i owoce, a jestem na diecie ;/). A teraz taka motywacja, by wytrwać na tej całej diecie, bo wczoraj zachciało się bratu pizzy i kuźwa zjadłam 2 kawałki:
To tyle na razie. Pozdr ;*

1 komentarz: